sobota, 6 października 2018

Rtęć i jej związki - dlaczego tak niebezpieczne?


Witajcie!



Dzisiejszy post będzie zawierał słów kilka o powszechnie, każdemu znanej RTĘCI. :)

Nie raz słyszeliśmy w dzieciństwie, żeby uważać na termometr podczas mierzenia temperatury, a kiedy już go zbijemy to najlepiej zawołać rodziców, żeby jak najszybciej posprzątać i co najważniejsze... NIE WDYCHAĆ oparów, które ulatniają się z cieczy termometru. Takie zagrożenie i jego konsekwencje doprowadziły do wprowadzenia na rynek m.in. termometrów elektrycznych, które są zdecydowanie bardziej bezpieczne. 


Dlaczego taka niepozorna ciecz może nam szkodzić?

Wszystkiego dowiecie się czytając dalszą część postu! :)


Rtęć (z ang. mercury) znajduje się w 6 okresie i 12 grupie układu okresowego.
Jako jedyny metal w przyrodzie w warunkach normalnych, występuje w formie ciekłej.



Rtęć może występować pod kilkoma postaciami, gdzie każda z nich jest trująca dla człowieka. 

Stężenie rtęci uważane za bezpieczne (czyli tzw. dawka progowa), wynosi 0,05 mg Hg na 1 m³ powietrza, dlatego też rtęć metaliczna, która została rozlana stanowi już potencjalne niebezpieczeństwo zatrucia dla człowieka. Ciekła rtęć szybko paruje, a unoszące się pary mogą być wdychane i wchłaniane przez organizm, docierając do mózgu i powodować jego uszkodzenie. 

Omawiany związek rozpuszcza niektóre metale, tworząc tak zwane amalgamaty. Od XIX w. amalgamaty srebra i cyny były stosowane m.in do wypełnienia ubytków w zębach. Jednak ze względu na wzrost przypadków zatrucia rtęcią, zaczęto odchodzić od takiego jej zastosowania. Współcześnie rtęć, pod różnymi postaciami, jest stosowana w procesach przemysłowych i podczas wytwarzania takich produktów jak: elektrody, baterie, czy katalizatory.

Nieorganiczne związki rtęci (tj. sole) są zazwyczaj rozpuszczalne w wodzie, dlatego też łatwo mogą rozprzestrzeniać się w środowisku. Warto zwrócić uwagę na tak zwaną chorobę Minamata, o której historia poniżej:


W zatoce Minamata (na japońskiej wyspie Kyushu) istniała fabryka, która od lat wytwarzała chlorek winylu (stosowany do produkcji tworzywa sztucznego, tj. poli(chlorku winylu)). Podczas produkcji tego związku stosowano katalizator - tlenek rtęci. Wszystkie zanieczyszczenia i produkty uboczne reakcji było wrzucane wraz ze ściekami do wód zatoki. Mimo, że same nieorganiczne związki rtęci mogły zostać rozpuszczone w wodzie, jednak wymieszane z innymi ściekami, osadzały się na dnie zatoki. Wszelkie organizmy żywe, w tym plankton, małe organizmy żywe a tym samym ryby, które są stałym pożywieniem człowieka, zaczęły gromadzić ten związek w swoim organizmie, co doprowadziło do bioakumulacji metylortęci. Zatrucia Japończyków nazwano właśnie chorobą Minamata. Opisana katastrofa środowiskowa doprowadziła do ok. 70 zgonów oraz blisko 2265 przypadków zatruć związkami rtęci i mimo, że firma wypłaciła odszkodowania to nawet po upływie wielu lat, ofiary zatruciem cierpiały na dolegliwości neurologiczne, tj. utrata pamięci, problemy ruchowe, czy niestabilność emocjonalną.

Przyczyną takich objawów, jak w przypadku choroby Minamata, jest fakt, że organiczne związki rtęci, tj. metylortęć, w odróżnieniu od związków nieorganicznych (np. soli rtęci), są bardzo dobrze rozpuszczalne w lipidach (inaczej: tłuszczach), w wyniku czego łatwo wnikają zarówno do mózgu, jak i do układu nerwowego. 

Jednak rtęć w różnych postaciach wywołuje różne objawy. Dlaczego?

Dzieje się tak, ze względu na sposoby ich rozprzestrzeniania w organizmie oraz w ich odmiennych właściwościach. Płynna pierwiastkowa rtęć, która dość szybko paruje, może być wdychania drogami oddechowymi. Jeśli odpowiednio duża dawka przedostanie się do organizmu, wnika tam do różnych tkanek, powodując ich uszkodzenia, a tym samym prowadząc np. do bólu głowy, a także może niszczyć dziąsła bądź zęby. 
Rtęć, która dostaje się do organizmu drogą pokarmową (np. po przegryzieniu termometru rtęciowego przez dziecko), nie jest aż tak bardzo szkodliwa, ponieważ znacznie szybko może zostać wydalona z jelit wraz z kałem, a tylko niewielka jej część może dostać się do krwiobiegu.
"Pocieszający" jest fakt, że nieorganiczne związki rtęci nie są rozpuszczalne w lipidach (tak jak w przypadku organicznych związków) i nie pokonują bariery krew-mózg, a tym samym nie doprowadzają do uszkodzenia mózgu.

Zgodnie z myślą Paracelsus'a: "Wszystkie substancje to trucizny; nie ma wśród nich żadnej, która nie byłaby trucizną. Tylko dawka odróżnia truciznę od lekarstwa". 

Dlatego też pamiętajmy, że każda substancja jest w pewnym stopniu niebezpieczna, wszystko zależy od dawki, jej postaci, czy sposobie przedostania się do organizmu.
Tym akcentem pragnę zakończyć post dotyczący rtęci i jej działania. :) 

Już niedługo kolejne posty odnośnie innych, powszechnie znanych substancji oraz garść nowego "szkolnego" materiału :) 

A może macie propozycje, o czym chcielibyście, abym napisała/poruszyła jakiś chemiczny problem? 

Zapraszam do kontaktu! 
chemia.na.6stke@gmail.com 

Miłego dnia! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz